poniedziałek, 22 lutego 2016

Nowe rozdziały...



One-shot

Wślizgnęłam się do klubu ogrodników. Błagam, żeby tylko nikogo tam nie było. Spojrzałam.
Nie ma. Tak! Jak na razie jedyny plus dzisiejszego pojebanego dnia.
Kwiaty jakby na zaprzeczenie mojego humoru pyszniły się kolorami. Nawet ja musiałam przyznać, że Jade dobrze o nie dba. Wywołało to pierwszy uśmiech na mojej twarzy.



Rozdział III

Złotooka wypuściła kota na wolność, a ja zajęłam się oprowadzaniem gościa po mieszkaniu, niczym przewodnik wycieczki. Musiało to być dla niej bardzo ekscytujące.
- Tu jest kuchnia, tam łazienka, tam salon, tam jadalnia – wskazywałam palcem poszczególne pomieszczenia. – A na górze sypialnie – oznajmiłam, prowadząc ją po schodach. – Tu pokój mamy, tu pokój mój – Razem weszłyśmy przez białe przejście, które ukazało biały pokój, w którym jedna lekko wystająca ściana naprzeciwko drzwi, przybrała kolor pudrowego różu. Na niej było porozwieszanych mnóstwo plakatów z Anime, a przy niej stało wielkie, dwuosobowe łóżko z pościelą w babeczki. Po dwóch stronach łoża, były rozmieszczone dwie komody z ciemnego drewna, na których stały szklane donice z dużymi kwiatami. Przy lewej ścianie było postawione białe biurko z laptopem, a naprzeciwko niego, przy równoległej elewacji stała ogromna szafa, z komodą obok.
- Śliczny pokoik! – zachwyciła się Rozalia – Dalej nie mogę uwierzyć, że jestem u ciebie – Ja też nie. Złapała się za policzki z otwartymi z zachwytu ustami.
- Spytam mamy, co zjemy na obiad. Ty tu poczekaj i nie rusz laptopa – warknęłam, by do niej dotarło, że na moim komputerze jest coś, czego nie powinna widzieć. Zeszłam w dół schodami, gdzie przekroczyłam progi kuchni. – Hej mamo, co będzie na obiad? – zapytałam
- Hmm… - Zamyśliła się – Może nuggetsy z frytkami? – przytaknęłam głową z niemrawym uśmieszkiem. Nagle cały dom przedarł pisk Rozalii. Rodzicielka spojrzała przerażona w stronę schodów, a ja pobiegłam sprawdzić co się dzieje.



Rozdział II

Po chwili wyszli z domu. Słońce przyjemnie grzało ich twarze, a delikatny wiatr delikatnie podrzucał i plątał włosy Aleksy. Trawa była jeszcze soczyście zielona, a liście jeszcze nie zdążyły zżółknąć. Było cicho, tylko ptaki spokojnie ćwierkały i raz na jakiś czas przejeżdżał samotny samochód. Mimo że pogoda była cudna, Aleksa czuła się źle. Nie chciała tam iść. Oni znali jej siostrę, widzieli jak w pierwszym roku szkolnym liceum potrącił ją samochód. Bała się. Tak, to na pewno. Doszli pod szkołę pod wejście. Dosłownie dwa korki od miejsca gdzie ją potrącono. Zatrzymała się.



Rozdział XII

 -Przepraszam Cię na chwile.- Powiedział Nat odbierając telefon.
Nareszcie! pomyślałam tak moją deską ratunku był Kastiel.. Podbiegłam do niego.
-Ratuj!- Przytuliłam Go.
-Coś się stało?- Powiedział z przerażeniem.
-TAK ! Patrz na niego..- Pokazałam na Nataniela. Słucha dziwacznej muzyki.. Zmienił się ma dziewczny uśmiech.. Iii jeszcze zaprosił mnie do siebie.. Boję się..- Znów go przytuliłam.
-Spokojnie. Zgodziłaś się?-Zapytał patrząc Mi w oczy.
-T-tak.. T-to źle prawda?- Także patrzyłam mu w oczy.
-Nie wiem..-powiedział odchodząc.
Zostawił mnie samą jak palec..



Rozdział XXIII

Razem z Jake'iem rozsiedliśmy się na kanapie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaczęliśmy rozmawiać o starych czasach. Chłopak wypominał mi wszystkie śmieszne sytuacje, w które pakowałam się jak byłam dzieckiem. Ja nie pozostawałam mu dłużna i odwdzięczałam się tym samym. Podczas naszej rozmowy śmiech nie miał końca. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że obok mnie siedzi mój brat. Przyrodni, ale wciąż brat (...)



Rozdział IX 

- Moja droga, już niebawem wszystkiego się dowiesz. – Wręczył mi przedziwny kwiat a następnie ucałował w policzek, nie wiedziałam co o tym myśleć chyba za bardzo się skupiłam na tym buziaku w policzek niż na tym co powiedział.
- Stary skończcie z tym bo zaraz rzygnę na was… - Jego głos sprawiał we mnie niezbyt przyjemny dreszcz.
- Chłopcy jesteście tu..? – Ten głos, znam tę wredną sukę, no nie wierzę jak oni mogli.
- Tak skarbie, chodź tu do nas.. – Powiedzieli prawie równocześnie co mnie bardzo zdziwiło i zaniepokoiło. (...)



Rozdział VII

Znów zalała ją fala przeszywającego bólu, od samego czubka głowy, przez ramiona w dół. Miała wrażenie, jakby pękał jej kręgosłup. Straciła panowanie w nogach. Kolana ugięły się, a ona sama zaczęła lecieć do tyłu. W jednym momencie do biegu poderwali się obaj chłopacy przedtem ją obserwujący. Łapiąc ją, przytrzymując plecy i ramiona, dotknęli siebie nawzajem. Ale pod wpływem ich dotyku czuła jakby ciało paliło się żywym ogniem. Złapał ją skurcz w klatce piersiowej i z trudem łapała powietrze. Próbowała im powiedzieć, aby ją położyli, aby jej nie dotykali. Przez gardło wyszło jej jedynie zachrypnięte, ledwo zrozumiałe słowo „Puść”, co przysporzyło jej jeszcze większą dawkę bólu. Kiedy zauważyli jak jej skóra wręcz drży przez ich ręce, ostrożnie położyli ją na kamiennej podłodze.



Rozdział III

Wszyscy na nią patrzyli - wszyscy obecni w sali. Nagle, do pomieszczenia wszedł Lysander, który właśnie miał mieć tutaj kolejne zajęcia. Przyglądał się grającej dziewczynie z wymalowanym uśmiechem na ustach. Jej dłonie zaczęły się trząść. Ledwo udało jej się zagrać odpowiednio ostatni dźwięk. Wybiegła z klasy i skierowała się do piwnicy. Nie obchodziło ją to, co mogli sobie o niej pomyśleć. Nie obchodziło ją również to, że opuści zajęcia. Chciała zostać sama. Nie wiedziała, co piosenka skomponowana przez jej zmarłą matkę robiła w zeszycie do nut. Czy to był.. znak?



Rozdział X

Minął miesiąc. Czułam ,że będą problemy , ale nie chciało mi się wracać do tej szkoły. Kentin dawno wrócił do internatu , a ja wróciłam do domu po sylwestrze. Moja ciocia nie radzi sobie , widzę ile sprawiam jej trudu , a nic nie robię. Rozalia też dała mi spokój , nie dzwoni od wtedy , może powinnam?
- Nie myśl tyle. - powiedziała ciotka wychylając się zza drzwi.
- Obiecałam sobie ,że po pogrzebie będę żyć normalnie. Jak zwykle zawodzę.
- Zacznij od skończenia z żalami , uśmiechaj się trochę i bądź miła...może wpuść tu trochę światła - sugerowała jak zwykle uśmiechnięta i pogodnie nastawiona.
- Gdyby to było proste. - położyłam się znowu na łóżku i wzdychałam.



Rozdział XVI

Rano dalej przytulona do mojego ukochanego futrzaka leżałam w łóżku. Tak bardzo nie chciałam wstawać, ale za dwie godziny ma tu wpaść Roza z Chloe. Po dziesięciu minutach w końcu się ogarnęłam. Poszłam do łazienki.A gdy wyszłam udałam się do szafy.
Nie chciało mi się za bardzo stroić. Więc wyjęłam pierwsze lepsze dżinsy i biały sweterek. Założyłam także apaszkę, którą dostałam od mamy. 



Prolog

– Isabelle... – zaczęłam, a szatynka odwróciła się w moją stronę ze znudzonym wyrazem twarzy. Czułam presję pod ciężarem jej brązowych tęczówek, które jakby przeszywały mnie na wylot.
  – Czego chcesz? – warknęła nawet nie dając mi dojść do słowa. Cały mój monolog, który układałam przez całą drogę nagle mi uciekł, a ja nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa.
   – Czemu jesteś na mnie obrażona? – rzuciłam szybko.
  – Jesteś taka irytująca! Przestań zgrywać panienkę z porcelany... widziałam... – w jej oczach tliło się przerażenie. Zacisnęła dłoń w pięść. Patrzyła na mnie wkurzona, a jednocześnie wystraszona. Po jej policzku popłynęła samotna łza.
  – Jesteś!... – nie usłyszałam dalszej części zdania, ponieważ oślepiło mnie dziwne światło. Usłyszałam dźwięk klaksonu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blog miesiąca! Walc płatka śniegu.