Rozdział I
Okropny chłód otulał moje zmarznięte ciało, trzęsłam się z zimna. Gleba na której leżałam była tak lodowata. Powoli otwarłam swoje ślepia. Pierwsze co ujrzałam to zamazany zielony obraz, powoli mój wzrok zaczął się wyostrzać i ujrzałam szkarłatne liście. Przetarłam zmęczone oczy. Położyłam obie dłonie na wilgotnej trawie. Próbowałam się jakoś podnieść, jednak moje ciało przeszedł ogromny ból i od razu zrezygnowałam z takowego pomysłu. Przewróciłam się na drugi bok i zwinęłam w kulkę aby chociaż trochę się ogrzać.
Słyszałam cichy szelest liści, skowycie wilków i melodyjny koncert skrzypka, zwanego konikiem polnym. Czarne, jak heban włosy opadły mi na twarz. Ze łzami w oczach przewróciłam się na plecy, pomimo okropnego bólu, który przeszywał całą linię mojego kręgosłupa. Wydałam z siebie zduszony jęk bólu. Przymrużyłam oczy aby przyjrzeć się migoczącym gwiazdą, jednak one przypominały tylko srebrzące się mroczki przed oczyma.
Głośno przełknęłam ślinę. Miałam mnóstwo pytań do samej siebie. Jak się tu znalazłam? I czemu każda część ciała, nawet ta najmniejsza tak cholernie boli? A co najgorsza, to nie były jedyne pytania, skierowane do samej siebie. Było ich miliony. Nic nie pamiętałam. Nic. Nawet swojego imienia. Moja szczęka zgrzytała z zimna. Zapłakałam żałośnie. Skoro nawet nie znam siebie, to kim jestem? Kukiełką? Byłam tylko workiem mięsa, a jedyne co mnie wyróżniało, to to, że potrafiłaś cokolwiek czuć.
Rozdział XI
Obudziłam się w środku nocy, normalnie to co się zdarzyło uznałabym za jakiś chory sen, ale drzwi balkonu były otwarte, a ja czułam na sobie zapach jego perfum. Męskich perfum. Mogłabym czuć tylko ten zapach do końca życia...ale zaraz? O czym ja myślę? Jak ja pokaże się w szkole? Będę go, przecież unikać. Wyszłam na jakąś idiotkę, co mnie opętało? Co jego opętało? Walić...idę dalej spać.
Rozdział IV
Szatynka burknęła głośno słysząc dzwoniący telefon. Zaczęła niemrawo szukać dłonią szafki nocnej. Jednak nie znalazła tam nic prócz powietrza. Sięgnęła dłonią do kieszeni w której coś wibrowało. Wyjęła telefon i przewracając się na plecy odebrała. Wciąż miała zamknięte oczy.
- Halo?
-Możesz mi wytłumaczyć, gdzie ty jesteś?- usłyszała głos swojego brata
- W łóżku.- przetarła dłonią lewe oko.
- W czyim?
- W swoim...
- Aluś, proszę powiedź mi, dlaczego nie wróciłaś na noc?
- Nie wróciłam?- otworzyła jedno oko i spojrzała na sufit. - Malowałeś sufit na szaro?
- Jest 7:50. Za dokładnie 15 minut rozpoczynają się lekcje.
- Co?!- oparła się łokciem o łóżko... a właściwie chciała oprzeć się łokciem o łóżko.
-Ał..- jęknął Kentin - Za co to?
Rozdział XXIV
-Słucham? - usłyszałem spokojny głos białowłosego w słuchawce.
-Lys...nie wiem co robić, a wiesz przecież, że to się nie zdarza.
-Co się dzieje?
-Lara, ona... - przełknąłem ślinę – widziałem jak przytulała się z jakimś gościem. - znów przed oczami stanął mi obraz mojej dziewczyny i tego chłopaka...kimkolwiek on jest, gorzko tego pożałuje.
-Ale jak to? - słysząc po głosie, śmiem twierdzić, że Lysander także był zszokowany.
-Tak to. Widziałem ich przed jej domem, weszli do środka.
-Dlaczego za nimi nie poszedłeś?
-Ja...nie wiem. Nie wiem dlaczego. - zacisnąłem pięść (...)
Rozdział I
Lot nie trwał długo. Ciepły wiatr głaskał mnie po plecach, a spokojny oddech blondyna wprawiał mnie w dziwny stan ukojenia. Wymęczona długim płaczem, wtuliłam się w jego tors jak małe dziecko łaknące bliskości, po czym westchnęłam głęboko, gdy delikatnie przejechał palcami po moich odłoniętych łopatkach.
- Dotarliśmy na miejsce moja droga. - Z zamroczonego stadium pomiędzy snem, a rzeczywistością wybudził mnie życzliwy ton Archanioła. Brzmiał jednak trochę inaczej niż pamiętałam i początkowo z zignorowałam go, myśląc że był tylko sennym omamem słuchowym. - Demonie. - Gabriel nie zaprzestał nawoływania mnie. Z lekka poirytowana odczepiłam się niechętnie od ramienia mężczyzny, po czym odwróciłam się, by spojrzeć niepewnie na jego twarz.
- Czy ja wciąż śnie? - zapytałam cicho na widok zamazanej figury błękitnookiego.
- A chcesz? - odparł, uśmiechając się przy tym pogodnie.
- Nie wiem... Chyba. - odparłam szeptem i uśmiechnęłam się blado.
- To śpij, masz jeszcze wiele czasu. Poczekam na ciebie. - Anioł odwrócił wzrok, po czym ruszył na przód, kołysząc przy tym moim ciałem.
- Naprawdę? - Mimowolnie wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Naprawdę...
Rozdział XXVII
Widziałem ją, siedzącą pod drzewem. Samotnie. Coś pisała, lecz stałem zbyt daleko by móc zobaczyć co. Wyglądała na zdenerwowaną. Jestem tego pewien. Znam ją lepiej niż ktokolwiek. Zawsze przygryzała wargę gdy o czymś zawzięcie myślała. O czym można tak bardzo rozmyślać? Kiedy jesienny wiatr lekko zawiał, kilka z jej kosmyków opadło na twarz, ale w zamyśleniu nawet nie zwróciła na to uwagi, a jej szare oczy, tą pora cieplejsze niż zwykle, wywiercały dziurę w kartce. Rozglądnęła się wokół czując czyiś wzrok, w tym wypadku był to ukryty mój. Po chwili wstała i ruszyła do budynku a ja stałem jak głupi baran pod drugim drzewem nie mogąc do niej podejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz