niedziela, 10 kwietnia 2016

Nowe rozdziały...



Rozdział I

Choć byłam osobą wyzbytą lęku, czułam się zestresowana wchodząc do pokoju gospodarzy z leniwie cieknącą od wody szmatą. Nie wiedziałam, w jakim stanie zastanę Nataniela. Czy jego kości są całe? Stopień zmartwienia stał się nie do opisania. Równo z dzwonkiem ogłaszającym rozpoczęcie lekcji, zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się po rozwalonym wnętrzu. Kastiel urządził sobie prowizoryczną walkę w klatce, przynajmniej o tym świadczyły porozrzucane papiery, biurowe przedmioty, powywracane krzesła oraz poprzesuwane stoliki, niegdyś umiejscowione w równym rzędzie…Nataniel siedział nieruchomo tyłem do mnie na blacie jednego z nich. Nogi opierał o siedzenie krzesła podstawionego pod biurko. Kolana podtrzymywały bezradne ręce w łokciach, a łeb schował między ramionami, traktując je, jako tarczę przed złowrogą rzeczywistością. Stracił kontrolę nad swoim życiem, upuścił podarowane mu sznurki, kierujące jego postacią. Wszystko działo się wokół niego i choć dotyczyło właśnie jego, nie widział żadnej możliwości, aby zadziałać. Takie przynajmniej wyciągnęłam wnioski. On nie był jak ja, która stawała czoła przeciwnościom. Taa. Hipokrytka. Łatwo mi się mówiło, podczas gdy sama nie byłam szczera ze swoim sercem i nie odważyłam się o niego zawalczyć.



Rozdział XIII

Nie umiała od niego oderwać wzroku. Czuła się jak małe dziecko, które coś przeskrobało i czeka na burę od rodzica. Była troszkę pogubiona i zawstydzona. A najgorsze było to, że nie umiała ubrać swojego wytłumaczenia, w odpowiednie słowa.
-Mój Boże..- delikatnie pogładził jej rozczochrane włosy- Co ty najlepszego robisz?
-Bo...- zagryzła wargę- Chciałam pójść do kina z kumplem... ja no.. bo.. Mocno mam przechlapane?



Rozdział II

Spuściłam wzrok w dół i skierowałam swoje kroki w stronę toalety. Nie odwracając się za siebie wręcz rzuciłam się do ucieczki. Nie znałam powodu paniki, być może bałam się jego reakcji. Nawet nie wiem czy chłopak zwrócił na mnie uwagę, lub co gorsze, mnie rozpoznał. Wchodząc do łazienki podeszłam do lustra, spojrzałam w swoje odbicie. Szybko ochlapałam twarz zimną wodą i skarciłam się w myślach za tą reakcję. Przecież nie widzieliśmy się tyle czasu. Ja już zapomniałam o wszystkim, to wszystko minęło. Chłopak nigdy nie wykazywał żadnych głębszych uczuć co do mojej osoby. Może to dlatego, że przed wyjazdem nigdy nie myślałam o nim jak o kimś „więcej”. Zawsze był nieznośnym Kastielem, który miał swoje, niezmienne zdanie. Wiecznie się sprzeczaliśmy, lecz potrafiliśmy odnaleźć wspólny język i rozmawiać godzinami siedząc przy fontannie w parku. Miał w sobie lekkoducha, który zawsze mi imponował. Nie dbał o to co kto powie, nosił czerwone włosy i wszystko zlewał. Żył swoją pasją i wiedział, że tylko ona w życiu mu da satysfakcję. Przy nim wyglądałam jak zwykła, szara myszka, która słucha jedynie dobrej muzyki i teraz potrafi gapić się w ładny widok przez wiele godzin. Dwa różne światy, niezgrywające się pod każdym względem.



Prolog

Dostrzegła bruneta, siedzącego i z rozmarzeniem wpatrującego się w wolno spadające po szybie krople deszczu. Uśmiechnęła się na jego widok i pewniejszym krokiem podeszła do niego. Szybko pocałowało go w policzek, żeby wyrwać go z jego rozmyślań.
- Witaj Dimitry. - odparła z szczerym uśmiechem na buzi. Odwzajemnił uśmiech.
- Witaj... - odparł smutno, jakby witaj w jego wykonaniu miało znaczyć "żegnaj na zawsze".
- Coś nie tak? - spytała zaniepokojona i usiadła na przeciwko niego z poważną miną.
- Nie, wszystko w porządku. - Antoinette westchnęła ciężko i zmierzyła go spokojnym wzrokiem.
- Nie okłamuj mnie, dobrze Cię znam i widzę, że coś jest nie tak, musisz mi to powiedzieć, okej? Jesteś dla mnie ważny i gdy ty wyglądasz tak posępnie; martwię się, i to bardzo. - spoglądał na nią z ukrytym spokojem, tak naprawdę wszystko było nie tak.



Rozdział XVI

Nareszcie, moje życie wróciło na normalne tory. Po miesiącu przerwy w nauce i pracy, wróciłam do świata żywych. Od tygodnia chodzę do szkoły i pracy. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Cała klasa przyjęła mnie bardzo wesoło, wszyscy się za mną stęsknili i wzajemnie. Rozalia na bieżąco opowiada mi szkolne plotki, a Nataniel pomaga mi w nauce. Zostałam też zaproszona na przyjęcie urodzinowe Melanii za parę dni. Chociaż to nie tym chcę się z wami podzielić. Siedziałam razem z Natanielem u mnie w salonie. Chłopak usilnie starał się nauczyć mnie mitozy i mejozy.



Rozdział VIIII

Zostałam przesadzona na wózek szpitalny, a następnie zawieziono mnie do jednej z sal szpitalnych.
- A więc to Twój chłopak? - Zapytała, pomagając mi przejść na stół operacyjny.
- N-nie. - Odpowiedziałam, delikatnie się jąkając. - Czemu Pani pyta? - Poczułam, jak me wypieki sięgają zenitu.
- Wybacz. Po prostu podszedł do Ciebie, gdy byłaś nieprzytomna i wyznał Ci swoje uczucia, więc myślałam.. - Oznajmiła, sięgając po przeróżne narzędzia, potrzebne do zabiegu.
- Przepraszam, ale co zrobił? - Zapytałam, będąc zaskoczona tą wiadomością.



Rozdział XXXIV

Z niemałą pomocą Duncana usadowiłam się na kuchennym blacie. Machałam nogami w powietrzu, nie zwracając większej uwagi na powoli zsuwający się but. Nawet, jak spadnie, to nic wielkiego się przecież nie wydarzy. Brunet zamknął białe dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do pomieszczenia, nie chcąc, aby ktoś nam przeszkadzał. Czyżby Holden nie lubił, kiedy ktoś obcy patrzył mu na ręce, podczas gdy ten robił kanapki?



Rozdział XXVIII

Rozmawialiśmy razem z Kastielem jeszcze bardzo długo. Wyjaśniliśmy sobie wszystko co było konieczne. W pewnym momencie spostrzegłam, że czerwonowłosy staje się coraz bardziej senny i z trudem utrzymuje otwarte powieki.
-Na mnie już chyba pora, widzę że jesteś zmęczony. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Tobą nigdy nie mógłbym być zmęczony. - wyszczerzył się. Pocałowałam chłopaka ,po czym żegnając się z nim wyszłam z pomieszczenia.



Rozdział XIV

- Uwierz mi. Naprawdę nie chciałem wtedy tego powiedzieć. No... tego o twoich rodzicach.
- A ja wierzę, że jesteś bardziej wkurzający niż komar, który chce się mną pożywić.
- No ale trochę mnie lubisz. Przyznaj to.
- Zwariowałeś. Odbiło ci. Bujasz w obłokach. Nie lubię cię ani trochę. - wypowiadając każde słowo energicznie gestykulowała dodając im pewniejszego wyrazu
- To pozwól, abym przekonał cię do zmiany zdania.
- Czemu? - teraz i ona skrzyżowała ręce. Wpatrywali się w siebie z daleka. Oddechy obojga były równomierne i spokojne. Jednak Lily czuła, że nie jest tutaj bezinteresownie. I nie chodzi tu o zwykłe przeprosiny.
- Bo nie jestem taki zły. Bo uważam, że mamy więcej wspólnego niż ci się wydaje.
- Co niby mamy wspólnego? Och czekaj... Też uważasz, że jesteś upierdliwy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blog miesiąca! Walc płatka śniegu.