
Znów pada deszcz...
Rozdział VII
- Cześć. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, ten tylko wszedł do środka, po czym złożył mi na ustach słodki i szybki pocałunek, mimo to bardzo głęboki, i namiętny, zawsze tak robił gdy się spotykaliśmy, albo chociaż na siebie wpadaliśmy, jak widać zostało mu to.
- Cześć - odpowiedział po pocałunku.
Opowiem Ci historię.
Rozdział IV
Sucrette x Lysander
– Czy panienka obraziłaby się, gdybym wziął ją w objęcia. Oczywiście w akcie dodania otuchy. – Kiwnęłam wymownie, a chłopak przysunął się. Drżałam, jednak jego ciepło było kojące. Pogłaskał mnie po włosach. - Już nic ci nie grozi. Nie bój się. – Przemówił łagodnym tonem. Wybuchłam płaczem, pozwalając uciec z siebie negatywnym emocjom. Pozory są tak mylące. To nie jest ten patrzący z góry ignorant, jakim mi się wydawał. Wtuliłam się w jego tors, a ręce włożyłam pod płaszcz, ściskając mocno jego koszulę. Oddałam się chwili, nie mając pojęcia ile skradłam czasu na uspokojenie się.
Rozdział VI
Sucrette x Kastiel
- Kastiel! – Zatrzymałam go na klatce schodowej, łapiąc za rękaw. Zatrzymał się. Światło nie za bardzo dochodziło, więc nie mogłam dostrzec jego mimiki, gdy się odwrócił. - Co się stało? – Nic. Żadnej reakcji. Wstrząsnął ręką, więc go puściłam. Chciałam ją cofnąć, lecz on ujął moją dłoń. Zrobił krok bliżej. Splótł nasze palce. Zabłysnęła smuga światła. Jego spojrzenie było głębokie jak Bajkał. Oczy skradły blask gwiazdom. Podniósł moją rękę i delikatnie ucałował wierzch. O jacie! Motyle szarżowały w podbrzuszu. Co to za gest? I to z jego strony?! Czemu kopiuje Lysa?
Słodkie uniwersum.
Rozdział XXVI
- Uwaga, chciałbym coś ogłosić. - odezwał się Faraz i po chwili rozmów wszyscy zwrócili uwagę na wychowawcę. - W związku z nadchodzącymi świętami, dziewiętnastego grudnia nie będzie zajęć tylko wigilia klasowa. - po klasie rozległ się pomruk rozmów.
Rozdział II
Przez ułamek sekundy mignęła mi myśl, żeby jej pomóc, ale prędko dałem sobie spokój (da sobie radę albo ktoś inny jej pomoże, chociaż na dłuższą metę wątpię, by chciała czyjejś pomocy). I nagle ŁUUP. Noemi runie w dół. Spada z krzesła. Po prostu. Kilka osób zaczęło wlepiać w nią wzrok, jednak ona nic sobie z tego nie robiła i dalej dzielnie walczyła z czworonożnym, drewnianym wrogiem. Nikt nawet się nie ruszył, żeby zrobić cokolwiek, a ona ewidentnie nie dawała sobie rady, była... słaba (?). Podszedłem więc z nonszalanckim uśmiechem (co w moim wykonaniu wygląda debilnie, cóż poradzić) i podałem jej rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz