Rozdział II
Niemiłosierny ból przeszył całe moje ciało. Katusze, które odczuwałam były wręcz nie do zniesienia i z wielkim trudem powstrzymywałam się od zawycia z bólu. Powoli podniosłam ciężkie powieki. Ujrzałam jedynie biały sufit. Odwróciłam głowę w prawą stronę, zobaczyłam zamglony stół na którym leżała filiżanka kawy wraz z przekąskami w formie ciasteczek. Próbowałam się podnieść, jednak ledwie co ruszałam małym palcem u prawej dłoni, a o podniesieniu się mogłam jedynie pomarzyć. Westchnęłam ciężko, w tej chwili nawet oddychanie sprawiało mi wielką trudność.
Usłyszałam kroki, ktoś szedł w moją stronę, a po stukocie, jaki oddawała przy tym, mogłam uznać, że to kobieta na małych obcasach.
– Widzę, że się obudziłaś. Całe szczęście... – ciepły głos dziewczyny był jak dzwonki na wietrze, delikatny i pełen troski ton zdawał się jakby mnie otulać.
– Em... mogłabym się spytać, co dokładnie tutaj robię?
Prolog
Skrzyżowałam ręce za plecami. Wyprostowałam się niedbale i zaczęłam iść ścieżką, której nie znałam. Zielony las... no cóż byłam prawie w każdym miejscu. Uśmiechnęłam się. W takich chwilach, jak ta wolałam spacerować po lesie, niż słuchać kłótni rodziców. Znowu znaleźli coś błahego do zaczęcia ostrej wymiany zdań. Tym razem poszło o moją edukację, a mianowicie do jakiego liceum powinnam składać papiery. Westchnęłam teatralnie. Zrobiłam obrót wokół własnej osi. Lekko stąpałam po ziemi.
Od dziecka uważałam, że każda roślina wszystko, co zostało stworzone przez ziemię, ma swoją duszę. Czuje smutek i radość. Zaśmiałam się cicho. To naprawdę głupie, ale człowiek musi w coś wierzyć. Niektórzy wierzą w ludzi, inni w boga, a ja? Wierzę w przyrodę, która nas otacza. Możemy ją zobaczyć, dotknąć. To jest chyba najsłuszniejsze, ale nie oceniam ludzi, którzy mają inne poglądy na świat niż ja. Włosy w kolorze świeżo skoszonej trawy opadły mi na ramię. Uwielbiałam kolor swoich włosów, a spowodowane to było tym, że były w moim ulubionym kolorze.
Powoli przechadzałam się po lesie z nikłym uśmiechem na bladej twarzy. Wdychałam świeże powietrze, które tak bardzo uwielbiałam. Lubiłam wychodzić na dwór, a w szczególności w te ciepłe letnie dni.
- Hej! - czyjaś dłoń pomachała mi prosto przed oczyma. Ze zdziwienia aż podskoczyłam. Położyłam dłoń na swoim biodrze i lekko przechyliłam się w prawo. Westchnęłam ciężko.
- Alexy... nie strasz mnie tak. - odparłam zirytowana.
Rozdział VIII
Usiadła na łóżku z białą pościelą i kakaowymi poduszkami. Materac delikatnie się pod nią ugiął. Zaczęła wybijać na telefonie numer do siostry. Mimo że nie było jej to w smak nie miała innego wyboru. Jej jakże kochana siostra uczyła się tam, więc pewnie dobrze znała Słodki Amoris. A skoro szkołę to i uczniów, a w tym białowłosego. Aleksa nie chciała by Lysander tak się do niej odnosił.
-Pff.. Grzeczna dziewczynka? Gdyby nie to że... eh... Przecież ja nic nie zrobiłam...
-Tak kochana?-po "drugiej stronie" rozbrzmiał głos Debry
-Cześć Debra... słuchaj jest sprawa...
-Mów śmiało.
-Kojarzysz Lysandra?
-O nie!
-Szkoda, bo...
-Oczywiście że znam! Wierz mi, nie opłaca sobie nim zawracać głowy.
Rozdział I
-Być może. Nataniel już się deukuje co do gry na perkusji, a Iris zagra na gitarze. No i mamy Lysandra i Kastiela!
-Skreśl z tej listy gospodarzynę Sucrette.- rzucił Kastiel
-Olej go. Nataniel jest uczniem tak jak każdy z nas i ma prawo zagrać na tym koncercie tak jak Lys czy Kas.- odparła Ana.- A teraz wszyscy wyłazić z piwnicy. Bo przez was znowu źle układam te papiery!
Po chwili wszyscy wyszli. Wróciła do roboty. Po przerzuceniu trzech pudeł papierów poczuła zmęczenie. Z delikatnym uśmiechem oparła się o ścianę. Nagle poczuła jakby siły z niej uszły. W rzeczy samej. Gdyby tylko wiedziała co było tego przyczyną. Jej energia przepłynęła przez ścianę, zaczęła podróż przez długi korytarz i skończyła ją w komnacie, wlatując w lustro.
Rozdział XVII
Próba generalna zaczynała się o 9.00 a sam apel o 11.00. Rano dziewczyna dobrze przygotowała się do wyjścia i była gotowa na ostatni dzień szkoły.
-No w końcu jesteś! - wykrzyknął Hugh
Nina zerknęła na zegarek i zdziwiła się.
-Przecież się nie spóźniłam – odpowiedziała
-No wiem, ale i tak przyszłaś ostatnia.
Nina obróciła się wokół własnej osi i nadal była zaskoczona.
-Ale przecież tu nikogo nie ma!
-Haha na sali nie ma. Przynoszą sprzęt z kantorku.
-Ahaaa... - Nina dopiero teraz zaczęła rozumieć
-No w końcu jesteś! - tak samo jak Hugh wykrzyknął to Lysander
-Dobra, dobra wy chyba się umówiliście, że każdy będzie to samo do mnie mówił. – uśmiechnęła się do chłopaków
Podeszła do Lysandera, który niósł głośnik i pocałowała w policzek na powitanie.
Rozdział I
- Zrób to. Zabij ją.. - słyszała ciche szepty, nie dające jej choć chwili spokoju. Jej ręce zaczęły się trząść. Powędrowały w stronę szyi równie roztrzęsionej matki.
- Ayu! Przestań! - próbowała wyrwać się z uścisku dziecka, lecz nie potrafiła. Szok nią zawładnął. Jej mała córeczka, to niewinne dziecko, ono.. chciało zabić swoją jedyną rodzinę? Jej rączki coraz bardziej uciskały szyję kobiety. Zrobiła się sina i przestała walczyć. Jej ręce opadły na ziemię, a powieki wraz z nimi. Wydała z siebie ostatni syk, po czym przestała oddychać. Przerażone dziecko puściło zmarłą kobietę. Spojrzała na swoje ręce, od których wręcz biło przestępstwem. Ona zabiła człowieka. Zabiła kogoś, kto nie był niczemu winny, wręcz przeciwnie. Pobiegła do kuchni, wewnętrzny głos kazał jej to robić. Była bardzo podniecona. Chciała tylko zabijać.
Rozdział XVI
Zastałam dziewczynę siedzącą na klatce schodowej. Białowłosa wyglądała okropnie. Pod oczami miała worki, a jej włosy i ubranie sprawiały wrażenie niechlujności.
SZOK!
Rozalia przestała być Rozalią.
Rozdział XX
Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze. Rozum mówił mi, że nie. Natomiast serce... Serce miało rację.
Obudził mnie okropny sen. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Odruchowo moja prawa ręka wylądowała na miękkiej skórze. Spojrzałam na nią, wrzasnęłam i zakryłam szybko usta swoimi rękoma. Ostrożnie uniosłam cienką kołdrę, która okrywała moje nagie ciało. Ujrzałam ten widok i ciężko westchnęłam. Czyli jednak to zrobiłam? Kurwa, kurwa, kurwa! Wstałam i chwyciłam telefon do ręki. Założyłam szlafrok, który bezwładnie leżał na jednym z foteli i po cichu wyszłam na balkon. Wykręciłam numer do Rozalii i zadzwoniłam.
-Halo?
-Hej Roza, nie obudziłam cię?
-Nie, spoko, jeszcze nie śpię.
-Okej, połączę jeszcze z Violką, bo muszę wam coś powiedzieć- wybrałam numer fioletowłosej i stworzyłam konwersację.
-Tak?- odezwała się po drugiej stronie.
Rozdział IX
Pomieszczenie, które wcześniej było oświetlone jedynie kilkoma świecącymi kamieniami, dające subtelną poświatę, teraz wypełniło się jarzącym, żółtym światłem, które podkreślało kolory zarówno schodów, jak i mebli, a nawet kamiennej podłogi. Srebrna nitka w dywanie mieniła się na wszystkie barwy, a lilijka na róże wiatrów wprawiała w poważny nastrój. Od eleganckich opraw książek emanowała pewnego rodzaju energia, która dawała poczucie wyższości książki nad człowiekiem.
- No! Nasza droga Lily. Dostałaś już pogadankę od Gabriela? - rzucił niebieskowłosy
- Tą o wielkim Hektorze i o mojej roli w waszej dziwnej batalii? - kiwnął potwierdzająco głową – A jak myślisz?
- Czyli tak. Nie uwierzyłaś?
- Nie licz na to. Ja tu jestem tylko po to, aby odnaleźć brata. Tylko i wyłącznie. Nie obchodzi mnie jakiś wasz wewnętrzny konflikt. Może to tylko jakiś sen. A was wymyśliła moja psychiczna głowa.
- Haha. Uwierz mi, że niektórzy tutaj są jeszcze bardziej szurnięci niż ty. - zaśmiał się Nataniel podchodząc do Lily
- A ty się do nich zaliczasz?
Rozdział IV
Moje wysiłki wyszły na marne. Blondynka popchnęła mnie jeszcze mocniej, powodując tym mój upadek. Już myślałam, że zaliczę bolesne powitanie z podłogą, gdy nagle w ostatniej chwili złapały mnie czyjeś silne ramiona. Był to Lysander. Jak na ironię losu, chcąc uratować notatnik pewnej osoby, ta osoba uratowała mnie.
Rozdział LII
Wynurzyłam się ze wspomnień i natychmiast przyłożyłam dłoń do ust. To było zbyt realne.
Nie poczułabym się tak dziwnie, gdyby nie to, że ostatnia sytuacja nigdy nie miała miejsca. Nie była ona moim wspomnieniem, ani snem.
Rozdział I
- Niesamowite. - wydukałam w końcu, po czym doprowadziłam się z powrotem do stanu używalności i powoli wróciłam do mojej poprzedniej pozycji u boku bruneta. W jego ciemnych oczach praktycznie tonęło światło, aczkolwiek gdy spoglądał na mnie lub zerkał na Rozę, te wydawały się wręcz ciskać na wszystkie strony dziecięce iskierki. Zaintrygowana ciekawym zachowaniem Leo, obniżyłam głowę i uśmiechnęłam się półgębkiem. W moim umyśle wciąż latało tysiące pytań wszelakiego typu, jednak nie byłam pewna, czy warto byłoby znowu zawracać mu głowę, więc tylko wyciągnęłam z torby kolejnego lizaka i włożyłam go do buzi zaraz po odpakowaniu. - Czyli masz czworo rodzeństwa, tak? Musisz mieć ciekawe życie. - stwierdziłam żartobliwie, po tym jak malinowa sfera wydostała się z moich ust. Leo zaśmiał się cicho, unosiwszy przy tym nos w stronę popołudniowego nieba. Pomarańczowe tło dodawało jego blademu profilowi dziwnej szczypty wdzięku. Aż nie mogłam przestać na niego patrzeć.
Rozdział IV
- Zachowujesz się jak małe dziecko, wiesz?
- Małe dzieci są słodkie i dostają wszystko, co chcą, czyż nie? - spekulowałem. - W takim razie i ty powinnaś dać mi tego, co chcę.
- A czego pragniesz, Kassi?
- Po pierwsze, daj Debrze spokój.
- Małe dzieci nie są w związkach, Kassi.
- Możliwe, ale to jest ostatnie ostrzeżenie.
- A co mi zrobisz? - powiedziała lekceważąco.
- Wolisz nie wiedzieć.
- A może chcę?
- Nie chcesz moja droga, nie chcesz.
- Jaki miły jesteś... - westchnęła.
- Wiem, dziękuję.
- Och, Kastiel, jesteś taki wychowany i uprzejmy.
- To do niczego nie prowadzi, wiesz?
- Możliwe - odparła.
- To dlaczego to wciąż ciągniesz?
- A ty?
- Bo może mi się to podoba - mruknąłem pod nosem.
Rozdział I
- Powiedzmy, że dotknęło cię fatum.
- Fatum? O czym mówisz?
- Nie nalegaj, choć ten jeden raz.
- Lysander!
- Uparta jesteś. Zaczekaj chwilę - wyjął z kieszeni zegarek na łańcuszku i spojrzał się na niego. Uśmiechał się w dalszym ciągu delikatnie.
Wskazówki zegara tykały. Chłopak czekał, wpatrując się w tarczę.
Nagle stało się coś, czego się nie spodziewałam. Strzałki zaczęły zamiast w przód, kroczyć w tył.
Wpatrywałam się osłupiała w urządzenie. Skierowałam swój wzrok na białowłosego, aczkolwiek ten nie był zaskoczony. Można by wręcz powiedzieć, że on się tego, jak najbardziej spodziewał i nie obchodziło go to, co się działo.
Patrzyłam się do na zegarek, to na niego zszokowana. Już się zaczęłam zastanawiać, czy może po prostu nie jest to jakiś problem z chronometrem, lecz Lysander wydawał się być na tyle poważny, że miałaby to prawda.
One-shot
- Dzięki. - po tych słowach wybiegła z ławki, nic nie mówiąc. Ignorowała przy tym spojrzenia kolegów z klasy. Amber - ,, TY?! Niemożliwe!!!", Nataniel - ,, Boże, pewnie ją zepsuje..." oraz Kastiela - ,, Ty? Niemożliwe, żebyś uwiodła takiego kogoś. Nie wierzę ci.". Nie możemy też zapomnieć o naszej Rozalii, która rozemocjonowana patrzyła wślad za przyjaciółką - ,, Ty! Nie wywiniesz się od tłumaczeń!!!". Oj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz